
W ostatnich latach w całej Polsce niezwykle nasila się akcja wycinania drzew, zwłaszcza tych rosnących przy drogach. Pod piłę idą przede wszystkim piękne, ogromne topole, ale także gatunki wielu innych rodzajów. Nie jestem fanatykiem. Rozumiem, że jeśli jest jakaś inwestycja - np. przebudowa/poszerzenie drogi, wykonanie chodnika itp. - czasami nie ma rady, trzeba ciąć. Tak samo gdy drzewo w znaczący sposób zagraża bezpieczeństwu ludzi czy budynków. Mam jednak wrażenie, że w wielu przypadkach wycinka jest zupełnie niepotrzebna, powodowana ignorancją oraz lenistwem urzędników, którym nie chce się angażować w pielęgnację drzew i wydawać środków na ich utrzymanie. Lepiej przecież w jednej chwili pozbyć się problemu, a dodatkowo jeszcze zainkasować pieniądze za drewno. Jest jeszcze jeden powód. Otóż wygląda na to, że zapanowała swojego rodzaju zadziwiająca moda na ogołocone z drzew ulice. Pomijając już aspekty krajobrazowe i estetyczne ogołoconych ulic, czy naprawdę nikt nie bierze pod uwagę tego, że nawet w kwestii bezpieczeństwa drzewa rosnące przy drogach pełnią ważną, pozytywną rolę? Temu, kto nie wie o co chodzi, polecam przejechać samochodem kilkadziesiąt kilometrów w upale i pełnym słońcu pozbawionymi przydrożnych drzew drogami krajowymi np. w okolicach Poznania. Po prostu koszmar. Ale jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. Mianowicie drzewa rosnące przy drogach chronią asfalt przed deformacjami powodowanymi przez jego nagrzewanie w słońcu. Droga "zadrzewiona" wytrzyma znacznie dłużej w dobrym stanie niż droga pozbawiona drzew. Nie zapominajmy wreszcie, że przydrożne drzewa stanowią niezwykle cenną barierę ochronną przed hałasem i kurzem oraz innymi zanieczyszczeniami dla terenów sąsiadujących z drogą. Wiele z wycinanych drzew to piękne, ogromne i stare, wręcz pomnikowe okazy, które bezwzględnie powinny być chronione. Pamiętajmy, że nawet największe drzewo ścina się zaledwie w kilka(dziesiąt) minut, ale aby wyrosło trzeba czekać nieraz kilkaset lat! Banał? Może i tak - zna to przecież każde dziecko, jednak z wyciąganiem wniosków jest już znacznie gorzej. Urzędnicy często działają tak, jak gdyby myśleli, że posadzenie młodego drzewka na miejsce ścinanego rozwiąże problem. Owszem, rozwiąże, ale za kilkadziesiąt lat. Jedno duże drzewo produkuje średnio taką ilość tlenu i usuwa tyle dwutlenku węgla, co kilkaset lub nawet kilka tysięcy posadzonych drzewek! Tak więc nawet sadząc kilka młodych drzew na miejsce jednego starego, przez wiele lat bilans tej zamiany pozostaje zdecydowanie niekorzystny. Do tego dochodzi wielka strata estetyczna i krajobrazowa, bo czyż można porównać walory dekoracyjne małej sadzonki z tymi posiadanymi przez piękne, stare drzewo? Oczywiście jeżeli drzewo zagraża bezpieczeństwu (np. ze względu na mogący się odłamać konar), należy reagować. Można jednak zastosować odpowiednie zabezpieczenie (np. podeprzeć konar, a w ostateczności go odciąć, spiąć klamrą pękający pień, ogrodzić drzewo itp.); nie trzeba od razu ścinać całego drzewa. Nawet jeśli jest ono chore, to w wielu przypadkach istnieją sposoby, aby je leczyć. Fakt, że trochę to kosztuje, ale przynajmniej warto rozważyć taką możliwość, a mam wrażenie, że nasze władze często idą po linii najmniejszego oporu, wydając zezwolenie na wycinkę pod byle pretekstem. Przykładowo próbując w 2006 r. uratować przed wycięciem piękną, starą topolę czarną o średnicy pnia prawie 1.5m, zwróciłem się o pomoc do Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska w Krakowie. Uzyskałem informację, że zostało wydane zezwolenie na ścinkę. A kto wydał to zezwolenie? Otóż właśnie rzeczony urząd. A dlaczego wydał? Ponieważ cyt. "domagali się tego pracownicy pobliskiej stacji benzynowej" oraz dlatego, że "drzewo było chore". Oczywiście, że drzewo w tym wieku (zwłaszcza topola) może nie być zdrowe jak przysłowiowy dąb, ale według mojej oceny trzymało się ono jeszcze całkiem dobrze i mogło pożyć wiele lat. Nawet jeśli było poważnie chore, to może trzeba było spróbować je leczyć? Po prostu szkoda słów. No i oczywiście drzew... Mimo wszystko nie powinniśmy się poddawać.
W tym miejscu chciałbym zaapelować do wszystkich, którym leży na sercu ochrona starych drzew, o zgłaszanie cennych okazów do zakwalifikowania ich jako pomniki przyrody (poniżej definicja pomnika przyrody zaczerpnięta z ustawy oraz kroki, jakie należy podjąć aby taki pomnik zarejestrować). Jeśli drzewo zostanie uznane za pomnik przyrody, wówczas uzyskanie zezwolenia na jego ścięcie będzie znacznie trudniejsze.
Na koniec jedna uwaga. Z pewnością niesprawiedliwe byłoby twierdzenie, że wszyscy urzędnicy zajmujący się ochroną zieleni zaniedbują swoje obowiązki, a tym bardziej, że sprzeniewierzają się oni idei ich urzędu. Sam odbyłem kilka poważnych rozmów z pracownikami Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Krakowa i muszę przyznać, że rozmowy te zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Zobaczyłem jak dokładnie Urząd sprawdza drzewa i jak wiele wniosków o wycinkę jest odrzucanych, jak często zamiast wycinki zalecane są zabiegi konserwacyjne itp. Mimo to liczby mówią same za siebie. Jak podaje portal Wirtualna Polska w artykule Wytną 20 tysięcy drzew w Krakowie , jeszcze w 2008 r. pozwoleń na wycinkę drzew w Krakowie wydano 12026, podczas gdy w 2009 r. liczba ta osiągnęła rekordową wartość 20785! Rozumiem, że duża część tego przyrostu może być spowodowana inwestycjami, ale obserwując na co dzień znikające drzewa w swojej okolicy mam nieodparte wrażenie, że to nie jedyny powód. Jest niestety jeszcze jeden aspekt sprawy. Otóż nawet gdy urzędnicy zajmujący się ochroną środowiska w danym mieście działają rzetelnie, nie oznacza to wcale, że sytuacja drzew jest bezpieczna. Służby miejskie coraz częściej stosują pewien wybieg pozwalający im na pozbywanie się niechcianych drzew bez pozwolenia UOŚ. Polega on na tym, że pod pretekstem zabiegów pielęgnacyjnych drzewo jest przycinane w zupełnie nieadekwatny do potrzeb, wręcz bestialski sposób. Po serii takich zabiegów często obumiera ono albo zapada na rozmaite choroby, co z kolei stanowi już mocną podstawę do starania się o uzyskanie pozwolenia na wycinkę. Nawet jeśli jakimś cudem drzewo przeżyje owe "zabiegi pielęgnacyjne", jest ono tak bardzo oszpecone, że praktycznie niemożliwe staje się np. ustanowienie go pomnikiem przyrody (o czym przekonałem się osobiście w przypadku dwóch złożonych przeze mnie wniosków - patrz niżej). Z drugiej strony wydaje się, że jedyną metodą zabezpieczenia drzew przed tego typu praktykami jest właśnie zgłaszanie ich na pomniki przyrody. Musimy jednak robić to jak najszybciej - zanim drzewa te zostaną zdewastowane.
autor: Piotr Gach całość artykułu na stronie www.drzewa.nk4.netmark.pl